czwartek, 2 sierpnia 2007

Ikony

Wszyscy kojarzymy fotograficzne ikony. Zdjęcia kojarzone z daną epoką, z danym autorem ważnym dla historii fotografii ale nie piszę tylko o fotografiach ważnych historycznie. Myslę też o zdjęciach, które są po prostu dla nas ważne. Każdy z nas ma w swoich mistrzów, których zdjęcia stały się dla nas jakimiś ikonami. Widząc je czujemy coś w żołądku izdjęcia jakoś grają z tym co siedzi nam w głowach.


Dorothea Lange, "Migrant Mother"

W tym wszystkim zacząłem zauważać jedną niepokojącą rzecz. Te ikony strasznie się odemnie z czasem oddaliły. To samo odczuwam względem autorów. Tak jakby zawsze byli gdzieś daleko, nieosiągalni, wielcy gdzieś wysoko nie dostępni dla takiego gościa jak ja. Pewnie jest to mieszanka moich kompleksów, tym bardziej, że dzisiaj, jeżeli autor żyje, wystarczy często po prostu wysłać email i niejednokrotnie okazuje się, że po drugiej stronie ekranu siedzi taki sam człowiek jak ja, tyle, że zazwyczaj bardziej zajęty.

Dla wielu to pewnie oczywiste, ale ja potrzebuję czasem czegoś co mi o tym przypomni. Wszyscy, których uważamy za wielkich kiedyś zaczynali. Robili swoje pierwsze zdjęcia, razem uczestniczyli w mniejszych lub większych projektach fotograficznych.

Jeden z takich "przypominaczy" wpadł mi ostatnio w ręce.



Zdjęcie pochodzi z książki: "Poland, 1946 - The Photographs and letters of John Vachon"

Vachon był jednym z fotografów pracujących dla FSA - Farm Security Administration. W 1946 roku wyjechał do Polski fotografować pierwsze miesiące w powojennej Polsce. Książka jest zbiorem jego fotografii ale przede wszystkim prywatnych listów, które wymieniał z żoną Penny.

Na zdjęciu widzimy jego rodzine (od lewej): córka, Ann; jego matkę, Ann; żonę Penny i syna Briana.
W tle fotografie Dorothea Lange i Jacka Delano rozdzielone obrazkiem autorstwa pewnie, któregoś z dzieci.

Też w pokoju mam takie miejsce - tablice na której między innymi było, jest i będzie dużo zdjęć autorstwa moich znajomych i przyjaciół. Mogę tylko im życzyć, żeby kiedyś stali się wielcy w tym co teraz robią. A wiem przecież, że i tak będą moimi znajomymi i przyjaciółmi.

Przy tego typu przemyśleniach zawsze też gdzieś przemyca się jeszcze jeden wniosek. Po prostu trzeba robić to co się ma przed oczami a kompleksy i inne tego typu wymysły należy "wyciepać na hasiok".

Brak komentarzy: