poniedziałek, 22 grudnia 2008

Pierwsze koty za płoty


























Stało się. To przez Górskiego, który kupił Graflexa. Zobaczyłem, pomyślałem, podjąłem kilka irracjonalnych decyzji i kupiłem 4x5. Kilka uwag: klisza nie zawsze równo wchodzi do kasety; mój skaner nie lapie "fullframe"; dobrze, że mam lupkę bo inaczej wszystko było by nieostre; i tak kilka zdjęć jest fatalnie nieostrych; tylko 8 zdjęć na jednym wypadzie (4 kasety); łącznie jakieś 10 kg do noszenia; kiedy kupuje się w kanadzie obiektyw to Polacy na granicy doliczają 22% vat i około 7% cła; kiedyś RB wydawała mi się skomplikowana...; dawno się tak nie bawiłem; blogger masakrycznie mnie wkurwia, moj post na trzech roznych przegladarkach wyglada inaczej...

wtorek, 7 października 2008

Motyw łóżkowy
















Jak kolwiek by na to nie spojrzeć spędzamy w łóżku przynajmniej 1/3 swojego życia. Wykorzystywane przez ludzkość w różnych celach siłą rzeczy, wszystko co jest związane z łóżkiem musiało się stać motywem przewodnim obrazującym styl życia, stan ducha czy cokolwiek innego. I to widzę na blogach. Widzę to u siebie ale także TU(Kuba) i TU(Rafał), i zdecydowanie TU(Ania/Rafał). Tu widać natomiast bezpośrednie efekty(Wojtek). Nie każąc nikomu czekać dorzucam następną cegiełkę.

niedziela, 28 września 2008

sobota, 27 września 2008

Ami Vitale w Gliwicach

No więc jest, udało się. Organizujemy jako Gliwicki Dom Fotografii wystawę Ami Vitale. Jest to pierwszy tak duży projekt. Jest to także pierwszy projekt do, którego dzięki dofinansowaniu i sponsorom dokładamy tak niewiele własnych pieniędzy. To naprawdę cieszy, tym bardziej, że Ami przyjeżdża do Polski.













fot. Ami Vitale

Może to troche głupie, ale mam jeszcze małą refleksję. Wszyscy raz na jakiś czas oglądamy filmy wojenne. Świst pocisków, wszechobecna śmierć i adrenalina. Dostajemy swoje igrzyska, po chleb lub popcorn sięgamy do kuchni. To, co oglądamy wydaje się nierealne. Przecież widzielismy tego aktora jak "zabili go i uciekł" w innym filmie tydzień wcześniej. Zdjęcia Ami są nierealnie piękne. Jest tylko jeden problem, budzimy się w momencie kiedy zdajemy sobie sprawę z faktu, że bohaterowie jej fotografii nigdy nie grali i nigdy nie zagrają w żadnym filmie.













fot. Ami Vitale

Wszystkie szczegóły o wystawie i spotkaniach w Gliwicach i Krakowie znajdziecie na stronie www.domfotografii.org. Bardzo zapraszam.

PS. 28 wrz. 19.50
Zapomniałem wspomnieć o fakcie, że oczywiście wystawę realizujemy w ramach Gliwickiego Miesiąca Fotografii. Szczegóły i to co ciekawego proponuje GMF znajdziecie na stronie www.gmfoto.pl.

sobota, 2 sierpnia 2008

Kilka słów

Sprawdzałem statystyki. Ciągle ktoś tu zagląda. To miło. Wszystkich fanów przepraszam. Co ciekawe mój slideshow z "Czasu dorastania" cieszy się nie słabnącą popularnością (większą niż blog) co już kilka razy doprowadziło do przeciążenia mojego serwera i prośby do administratora o zwiększenie limitów. W każdym bądź razie ostatnio skupiam się na czymś nieco innym. Stąd może moja nieobecność.


















Trzymajcie kciuki za mój i mojego przyjaciela projekt.

Tak się czuję po ostatnich kilku dniach

piątek, 16 maja 2008

Jak znalazł na majowe poranki



Electric Six - Danger! High Voltage

poniedziałek, 12 maja 2008

środa, 16 kwietnia 2008

Kalwaria Zebrzydowska

Misterium Kalwaryjskie jest tematem, który realizuje bądź realizowała chyba większość młodych dokumentalistów. Ja opierałem się bardzo długo.Pierwszy raz, i myślałem, że ostatni, byłem tam 3 lata temu. To zdecydowanie nie jest mój temat. Nakłada się na to wiele aspektów. Myslę, że
wynika to z tego, że nie jestem chrześcijaninem i nie potrafię przeżywać tego w taki sposób jak uczestnicy, nie przemawia to do mnie. Co więcej powstało juz tyle zdjęć o Misterium, że trzeba mieć bardzo konkretny pomysł na to co chce się osiągnąć. Inaczej nasze zdjęcia utoną pomiędzy
wieloma innymi obrazami. Niby będą atrakcyjne, ale o tą "atrakcyjność" w tym temacie nie jest trudno. Niewiele jest też osób, które fotografują Misterium trzymając się jednego stylu, sukcesywnie z roku na rok, dopełniając swój cykl o kolejne ujęcia. Taką osobą był Piotr Szymon. Od lat jeździł na Kalwarię Zebrzydowską poszukując pojedynczych zdjęć. Chyba tylko takie podejście do tego tematu pozwala na opowiedzenie w pełni o klimacie tych wdarzeń. Zdjęcia Piotra Szymona są pod tym względem niezwykłe. Robione jakby na zapleczu, poza głównym nurtem wydarzeń a jednak opowiadają o tym co wydaje mi sie najważniejsze - ludzkich przeżyciach. Tutaj przypomina mi się fotograf, który w tym roku wszedł na drzewo i długim, białym obiektywem polował na Jezusa. Mam nadzieję, że polowanie było udane.



W tym roku postanowiłem się tam ponownie wybrać. Poczułem nieodpartą chęć odbycia podróży. Podporządkowaniu robieniu zdjeć całego dnia, a nie tylko kilka godzin. Po prostu wsiadłem do samochodu i pojechałem. Może ogólnie potrzebowałem wyciszenia. Może skupienie się na fotografowaniu miało mi to zapewnić. W każdym razie na Kalwarii Zebrzydowskiej znalazłem wszystko to co było mi potrzebne. Powstało kilka zdjeć do szuflady (i na blog). Nie jest to nic wyjątkowego. Myślę, że nigdy ich do niczego nie wykorzystam, to nie mój temat, ale tak naprawde chyba nie o zdjęcia tutaj chodziło.





Fotografia po drugiej stronie lustra

To co zawsze urzekało mnie w fotografii to piekno przypadku. Ponad to przyzwolenie na przypadek, przynajmniej na etapie jej tworzenia. Myślę, że większość wartościowych zdjęć powstaje w sporej mierze przez przypadek. Coś widzimy, reagujemy impulsem i powstaje obraz. Nic nie musimy planować. Możemy robić zdjęcia zupełnie swobodnie, a efekty naszej pracy na spokojnie przebieramy wśród stykówek, odbitek, plików. Dopiero w tedy widzimy jak cenny obraz udało nam się uchwycić. Szukamy na zdjęciach kontekstów, emocji, wszystkiego tego co wydaje nam się ważne. Interpretujemy obraz na tyle na ile pozwala nam nasze widzenie. To jest kolejna rzecz, którą uwielbiam w fotografii - jej niejednoznaczność. Każdy doszukuje sie w obrazie tego co najbardziej go interesuje. W tym kontekście ciekawe wydają mi się efekty takich eksperymentów fotograficznych jak "Mój świat, moja rzeczywistość" i "Mój świat, moje miasto", które zostały zrealizowane w Ośrodku Caritasu w Knurowie przez Krzysia Gołucha i grupę wolontariuszy.



Jako osoba pracująca przy projektach nie pomagałem czynnie w robieniu zdjęć, przynajmniej nie przy pierwszym z nich. Nie miałem bliskiego kontaktu z autorami. Poznałem ich świat poprzez fotografie, które zobaczyłem. Wybierałem zdjęcia, układałem w katalogu, wyszukiwałem te, które wśród dziesiątek innych wydały mi sie interesujące. Obrabiałem je pod wydruki, projektowałem katalogi, zaproszenia, plakaty. Można powiedzieć, że każde zdjęcie na wystawie znam co do piksela.




Ujęcia można nazwać przypadkowymi. Zastanawiam się nawet jak to możliwe, że powstało tyle pieknych kadrów. Ale mimo tego, że strona wizualna tych zdjęć jest często bardzo atrakcyjna to uważam, że zupełnie nie o to chodzi. Zaskoczył mnie świat, który zobaczyłem na zdjęciach. Relacje między ludzkie, ważne sprawy, marzenia czy po prostu rzeczy, które akurat wydały się autorowi interesujące. Zaczołem zadawać sobie pytania, dlaczego akurat to zostało sfotografowane? Dlaczego to jest takie ważne? Z czego to wynika? Otworzył się przede mną świat symboliki i relacji, których wcześniej nie widziałem. Zobaczyłem jakby rzeczywistość po drugiej stronie lustra. Z jednej strony trochę dziecięcą, prostą, bezpośrednią, trochę jak sen, z drugiej przecież mającą miejsce tuż obok, w otoczeniu, które dobrze znamy, i na które jakże inaczej patrzymy.




Gliwicki Dom Fotografii miał przyjemność zorganizować wystawę obu projektów. Można ją zobaczyć do 27 kwietnia (od wtorku do niedzieli; od 16:00-19:00) w Starej Fabryce Drutu w Gliwicach przy ulicy Dubois 22. Autorzy zdjęć: Krzysztof Wyszyński, Krzysztof Piszczelok, Damian Cięciek, Marek Skrzypek, Jacek Krzemiński, Henryk Pawełczyk, Janusz Przyklenk, Robert Mioduszewski, Michał Hein, Antoni Klon, Adam Sadlak.



Szersza prezentacja fotografii za niedługo na stronach F-Blog`u i stronie Domu Fotografii.

sobota, 29 marca 2008

piątek, 28 marca 2008

Slideshow "Czas dorastania"

Jak obiecywałem, po 27 marca pokażę coś co można nazwać pierwszym podsumowaniem. To jest też chyba dobry moment aby podziękować wszystkim tym, którzy zgodzili się pozować i ogólnie poświęcili swój czas i chęci na mój projekt. Dzięki!



Przyznam, że troche na szybko składane. Może jest też troche przegadane, ale co tam. Zapraszam.

Slideshow "Blisko"

Wczorajszy slideshow można chyba uznać za udany. Przyszło sporo osób, ludzie bili brawo (pewnie z grzeczności) i ogólnie było bardzo miło. Jeszcze raz muszę podziękować wszystkim tym, bez których nie mogło by się to odbyć.


Dla tych co nie dotarli, tutaj pokaz z "Blisko".

środa, 19 marca 2008

Fotostory

Umierać po ludzku

We wczorajszej GW przeczytałem o akcji "Umierać po ludzku". Może nie będę tego opisywać. Wystarczy link:

Umierac po ludzku - Gazeta Wyborcza

Przypomina mi się natomiast jedna historia. Kiedyś oddaliśmy dziadka do szpitala. Wymagał badania urologicznego. Niestety dwie próby się nie udały i kiedy wszystko zaczęło być dla starszego człowieka coraz bardziej uciążliwe po prostu chcieliśmy go zabrać z powrotem do domu. Lekarz prowadzący nie mógł zrozumieć, że nie chcieliśmy go oddać do placówki medycznej tylko po to aby go tam zostawić. "Ale czy mają państwo w domu warunki...?" Dziadek mieszkał z nami już 9 lat.



Inna historia wiąże się już z samym końcem życia dziadka. Mieszkał w DPS 
w Gliwicach. Był już bardzo słaby. Chodził do niego młody lekarz. Widząc co się dzieje mama postanowiła zabrać dziadka do domu. Przekonał ją, że jest zbyt słaby, że na zewnątrz jest mróz i może umrzeć podczas podróży. Jeżeli ma się to wydarzyć to lepiej, żeby stało się tu gdzie jest. Jego stan jednak trochę się ustabilizował i finalnie postanowiliśmy zawieźć go do domu. Jeżeli miał umrzeć to chcieliśmy aby stało się to w otoczeniu, które lubi i dobrze zna. I wiecie co? Wszystko wyglądało tak jakby na to czekał.

wtorek, 18 marca 2008

Czas... podsumowania?

Jak kilkoro z osób odwiedzających to miejsce zauważyło, ostatnimi czasy niewiele nowych zdjęć można tu zobaczyć. Najlepiej pokazuje to chyba archiwum po ilości wpisów w danym miesiącu. Umieszczam tu coraz mniej zdjęć z "Czasu dorastania". Nie wynika to z tego, że chowam to wszystko gdzieś do szuflady. Po prostu robię coraz mniej zdjęć. 



Przyznam, że zmęczyła mnie już formuła poszukiwań kolejnych, nowych twarzy. Co więcej czuję, że zaczynam gonić za własnym ogonem. Fotografowanie dla fotografowania. Coś tu jest nie tak. Dlatego pomyślałem, że najwyższa pora dokonać w tym projekcie swoistego podsumowania. Od początku projektu minęło już grubo ponad pół roku. Dobrą okazją do tego jest organizowany przez GGF Precel (dziękuję wszystkim zaangażowanym!) mój autorski slideshow, który odbędzie się 27 marca o godzinie 19:00 w gliwickim klubie 4ART i na, który oczywiście zapraszam.


Projekt plakatu: A. Marczuk

Chyba najwyższa pora wybrać i złożyć z tego jeden zestaw, który (mam nadzieję) będzie pokazywać to co chciałem do tej pory opowiedzieć. Mam jeszcze w planach cztery portrety, które pokażę tu niebawem. Potem postaram się skupić na bardziej prywatnej części projektu, na życiu moim i moich najbliższych przyjaciół. I poza tym zacząć realizować coś nowego. Po 27 marca obiecuję zamieścić tu (najprawdopodobniej w formie PDF) złożony w całość materiał.





Jest jeszcze jeden aspekt. Marudziłem Rafałowi, że ciężko fotografuje mi się na RB i przydało by się coś innego (7). Z jednej strony tak (~2kg), z drugiej zamontowałem do niej ostatnio lampę błyskową i... jak się nie ma tego co się lubi, to się lubi co się ma ;). Nie jest źle!

Fotostory

niedziela, 16 marca 2008

sobota, 15 marca 2008

Fotostory


Zainspirowani z Basią www.daily.art.pl (rewelacja) postanowiliśmy zrobić coś od siebie. Z życia wzięte. 

piątek, 14 marca 2008

piątek, 7 marca 2008

Memento mori, pamiętaj o śmierci mój przyjacielu.

Zawsze fascynowały mnie średniowieczne katedry. Pomijam wzniosłość tych konstrukcji, czy upór budowniczych. Fascynuje mnie ich symbolika ukryta w sztuce, ukryte znaczenia każdego szczegółu. W tych szczegółach fascynuje mnie średniowieczna obsesja śmierci niejednokrotnie przepleciona z niezwykłym poczuciem humoru. W wielkich religijnych płaskorzeźbach prawie zawsze można znaleźć humorystyczne, mniejsze scenki przedstawiające np. psa porywającego kawałek mięsa, czy kota śpiącego na schodach. Na fotografiach takie rzeczy często wychodzą przypadkowo ale nie na dopracowywanym przez lata dziele. Jednocześnie na obramowaniu można zauważyć trupią czaszkę z dwoma, skrzyżowanymi piszczelami. Najlepszym przykładem mogą być także rzeźby w katedrze św. Szczepana mieszczącej się w centrum Wiednia. Między innymi żaby wykute na poręczy przy schodach prowadzących na ambonę, z której przecież głoszono w owym czasie "Memento mori". Może miały przypominać o plagach? Tak czy inaczej widok biskupa trzymającego się żaby aby móc wygłosić słowo Boże musiał być odrobinę zabawny.
Ludzie w Średniowieczu byli przyzwyczajeni do śmierci. Była ona cały czas wokół nich, na ulicach co chwilę umierali żebracy. Wielkie epidemie przetaczały się przez państwa średniowiecznej Europy dziesiątkując ludność. Tak więc ludzie mogli się spodziewać śmierci w każdej chwili. Wizja sądu ostatecznego była dużo bliższa niż dzisiaj. Trzeba było pamiętać o śmierci, bo czyhała tuż za rogiem.

Czy dzisiaj jest inaczej? Dożywamy niejednokrotnie osiemdziesiątki. Ludzie wymyślili antybiotyk i zajęli się ciekawszymi sprawami niż rozpamiętywanie, że tak naprawdę w każdej chwili mogą umrzeć. Nie wynika to z jakiejś konkretnej decyzji życiowej. Po prostu ciągle biegamy na wszystkie strony a "memento mori" przychodzi w chwili kiedy czujemy dotyk zimnego metalu, słyszymy pisk opon i wiemy, że jest już zdecydowanie za późno na przemyślenia. Co więcej śmierć stała się tematem tabu, który w wielu kręgach jest nie na miejscu.

Jak więc na tak wielką i pustą przestrzeń może zareagować kultura masowa, która w średniowieczu robiła w tym temacie kawał dobrej roboty? Zapełnić ją na swój własny sposób. Analiza motywów śmierci w kulturze masowej to dobry temat na magistra. Ja skupię się na tym co zainspirowało mnie do tego tych kilku przemyśleń.

Ostatnio miałem okazję zobaczyć kilka odcinków serialu "Dead like me". Opowiada o dziewczynie, która w wieku 18 lat rezygnuje ze studiów i zaczyna pracę w dużej korporacji. Dostaje najgorsze zadania od szefowej która ją znienawidziła (może być coś gorszego niż parzenie kawy) i ogólnie jej przyszłe życie zaczyna rysować się w smutnych barwach. Na szczęście podczas pierwszej przerwy obiadowej zostaje uderzona deską od ubikacji ze spadającej stacji kosmicznej MIR. Od tego czasu, mając do spłacenia jakiś dług wobec wieczności zostaje jednym z kosiarzy. Odbierają oni dusze ludziom, którzy mają umrzeć w mniej lub bardziej miłych okolicznościach.
Serial jest bardzo dowcipny, a jego fabuła opiera się na śmierci. Wszystko kręci się wokół śmierci. Główni bohaterowie codziennie rano dostają żółte, samoprzylepne karteczki z imieniem i nazwiskiem, adresem i godziną zgonu swojego następnego obiektu, zajadając się jednocześnie śniadaniem w jednym z typowo amerykańskich barów.


"Dead like me"

Akcja "6 stóp pod ziemią" także rozgrywa się w Ameryce. Serial opowiada o rodzinnym biznesie pogrzebowym. Opiera się na zabawnych problemach osobistych głównych bohaterów mieszając to wszystko relacje z duchami klientów, z którymi w jakiś sposób mają kontakt. Dodatkowo obnaża on kulisy przemysłu pogrzebowego często bezpośrednio pokazując "jak to się wszystko odbywa". Serial był wielokrotnie nagradzany i nic dziwnego, bo poza ostatnim odcinkiem jest rewelacyjny.


"6 stóp pod ziemią"

Może to jest rzeczywiście sposób. Jeżeli czegoś się boisz to traktuj to z humorem. Zastanawia mnie dlaczego oglądając Bonda czy Rambo nie myśli się o tym, jak kolejni ludzie (czy źli, czy dobrzy) umierają rozrywani na kawałki. Może dlatego nie jest to dla nas wstrząsające bo wiemy, że to na "niby". Może do większości ludzi można dotrzeć tylko w taki sposób opowiadając o śmierci, z humorem? Nie uważam aby to było niewłaściwe. Jeżeli ma pomóc zrozumieć komuś, że naprawdę nie pożyje wiecznie to dobrze. Ciekawi mnie natomiast to, jak kultura masowa potrafi się dostosować do potrzeb klienta. Nie sądzę aby tym serialom przyświecał jakiś misyjny cel. Po prostu zajmują się tematem tabu a im głębiej wbija się szpilę tym robi się głośniej. A to jest to czym żywi się kultura masowa.

Na koniec jeszcze teledysk Sarah Silverman - You're Gonna Die Soon. Bardzo bezpośrednie, ale coś w tym jest.

wtorek, 1 stycznia 2008

Symbole

Żyjemy w świecie kultury wizualnej. Otaczają nas symbole. Jedne są mniej, drugie bardziej uniwersalne. Potrafią się bezpośrednio kojażyć lub zawile przez dłuższy czas ujawniać przed nami kryjące się pod nimi treści narosłe przez lata. Wszystko odbywa się w kontekście historycznym i kulturowym, który nas otacza.

Jedym z takich symboli jest skrzyżowany sierp i młot na czerwonym tle. Wracając do mojego poprzedniego tekstu, pewnie gdyby nie kryjąca się pod tą ikoną historia nie było by mnie na Śląsku. Będąc w listopadzie w Berlinie spotkałem ją właśnie na ulicy w postaci przysłowiowego "Wanii" w mundurze czerwonoarmisty i wielką flagą.


Checkpoint Charly

W świetle popołudniowego słońca kolejni turyści skuszeni okazją na niepowtarzalne zdjęcie pozowali płacąc jedno euro przed Checkpoint Charly. Przed nimi, po drugiej stronie skrzyżowania przechodzi twardo przez jezdnie kreska symbolizująca dawny mur berliński a na stendach stoi ekspozycja opowiadająca historię muru od jego powstania, przez ofiary prubujące się przez niego przedostać, po upadek w listopadzie 1989 roku.

Przy próbie sforsowania muru zgineło 239 osób. Można to bezpośrednio wiązać z symbolem sierpa i młota, z ikoną "Wanii" stojącego na wierzyczce obserwacyjnej od krańców Syberii po centrum Berlina. To wzbudzilo we mnie jakiś niesmak. Może to dobrze, że tak ciężka przeszłość staje się z czasem historią, na którą następne pokolenia będą się patrzeć z coraz większego dystansu upływającego czasu. Ale może tak symboliczne miejsce jak Checkpoint Charly nie powinno zamienić się w jarmark? Właściwie to, czemu nie dać ludziom wyboru i w miejscu gdzie w Berlinie odkryto jakiś czas temu bunkier Hitlera nie postawić "Hansa" w mundurze hitlerjugend, wielka flagą i karteczką "1 Euro foto"? Może ktoś by sie skusił na takie zdjęcie? No tak, zapomniałem, w Niemczech ikona swastyki jest prawnie zabroniona.