piątek, 7 marca 2008

Memento mori, pamiętaj o śmierci mój przyjacielu.

Zawsze fascynowały mnie średniowieczne katedry. Pomijam wzniosłość tych konstrukcji, czy upór budowniczych. Fascynuje mnie ich symbolika ukryta w sztuce, ukryte znaczenia każdego szczegółu. W tych szczegółach fascynuje mnie średniowieczna obsesja śmierci niejednokrotnie przepleciona z niezwykłym poczuciem humoru. W wielkich religijnych płaskorzeźbach prawie zawsze można znaleźć humorystyczne, mniejsze scenki przedstawiające np. psa porywającego kawałek mięsa, czy kota śpiącego na schodach. Na fotografiach takie rzeczy często wychodzą przypadkowo ale nie na dopracowywanym przez lata dziele. Jednocześnie na obramowaniu można zauważyć trupią czaszkę z dwoma, skrzyżowanymi piszczelami. Najlepszym przykładem mogą być także rzeźby w katedrze św. Szczepana mieszczącej się w centrum Wiednia. Między innymi żaby wykute na poręczy przy schodach prowadzących na ambonę, z której przecież głoszono w owym czasie "Memento mori". Może miały przypominać o plagach? Tak czy inaczej widok biskupa trzymającego się żaby aby móc wygłosić słowo Boże musiał być odrobinę zabawny.
Ludzie w Średniowieczu byli przyzwyczajeni do śmierci. Była ona cały czas wokół nich, na ulicach co chwilę umierali żebracy. Wielkie epidemie przetaczały się przez państwa średniowiecznej Europy dziesiątkując ludność. Tak więc ludzie mogli się spodziewać śmierci w każdej chwili. Wizja sądu ostatecznego była dużo bliższa niż dzisiaj. Trzeba było pamiętać o śmierci, bo czyhała tuż za rogiem.

Czy dzisiaj jest inaczej? Dożywamy niejednokrotnie osiemdziesiątki. Ludzie wymyślili antybiotyk i zajęli się ciekawszymi sprawami niż rozpamiętywanie, że tak naprawdę w każdej chwili mogą umrzeć. Nie wynika to z jakiejś konkretnej decyzji życiowej. Po prostu ciągle biegamy na wszystkie strony a "memento mori" przychodzi w chwili kiedy czujemy dotyk zimnego metalu, słyszymy pisk opon i wiemy, że jest już zdecydowanie za późno na przemyślenia. Co więcej śmierć stała się tematem tabu, który w wielu kręgach jest nie na miejscu.

Jak więc na tak wielką i pustą przestrzeń może zareagować kultura masowa, która w średniowieczu robiła w tym temacie kawał dobrej roboty? Zapełnić ją na swój własny sposób. Analiza motywów śmierci w kulturze masowej to dobry temat na magistra. Ja skupię się na tym co zainspirowało mnie do tego tych kilku przemyśleń.

Ostatnio miałem okazję zobaczyć kilka odcinków serialu "Dead like me". Opowiada o dziewczynie, która w wieku 18 lat rezygnuje ze studiów i zaczyna pracę w dużej korporacji. Dostaje najgorsze zadania od szefowej która ją znienawidziła (może być coś gorszego niż parzenie kawy) i ogólnie jej przyszłe życie zaczyna rysować się w smutnych barwach. Na szczęście podczas pierwszej przerwy obiadowej zostaje uderzona deską od ubikacji ze spadającej stacji kosmicznej MIR. Od tego czasu, mając do spłacenia jakiś dług wobec wieczności zostaje jednym z kosiarzy. Odbierają oni dusze ludziom, którzy mają umrzeć w mniej lub bardziej miłych okolicznościach.
Serial jest bardzo dowcipny, a jego fabuła opiera się na śmierci. Wszystko kręci się wokół śmierci. Główni bohaterowie codziennie rano dostają żółte, samoprzylepne karteczki z imieniem i nazwiskiem, adresem i godziną zgonu swojego następnego obiektu, zajadając się jednocześnie śniadaniem w jednym z typowo amerykańskich barów.


"Dead like me"

Akcja "6 stóp pod ziemią" także rozgrywa się w Ameryce. Serial opowiada o rodzinnym biznesie pogrzebowym. Opiera się na zabawnych problemach osobistych głównych bohaterów mieszając to wszystko relacje z duchami klientów, z którymi w jakiś sposób mają kontakt. Dodatkowo obnaża on kulisy przemysłu pogrzebowego często bezpośrednio pokazując "jak to się wszystko odbywa". Serial był wielokrotnie nagradzany i nic dziwnego, bo poza ostatnim odcinkiem jest rewelacyjny.


"6 stóp pod ziemią"

Może to jest rzeczywiście sposób. Jeżeli czegoś się boisz to traktuj to z humorem. Zastanawia mnie dlaczego oglądając Bonda czy Rambo nie myśli się o tym, jak kolejni ludzie (czy źli, czy dobrzy) umierają rozrywani na kawałki. Może dlatego nie jest to dla nas wstrząsające bo wiemy, że to na "niby". Może do większości ludzi można dotrzeć tylko w taki sposób opowiadając o śmierci, z humorem? Nie uważam aby to było niewłaściwe. Jeżeli ma pomóc zrozumieć komuś, że naprawdę nie pożyje wiecznie to dobrze. Ciekawi mnie natomiast to, jak kultura masowa potrafi się dostosować do potrzeb klienta. Nie sądzę aby tym serialom przyświecał jakiś misyjny cel. Po prostu zajmują się tematem tabu a im głębiej wbija się szpilę tym robi się głośniej. A to jest to czym żywi się kultura masowa.

Na koniec jeszcze teledysk Sarah Silverman - You're Gonna Die Soon. Bardzo bezpośrednie, ale coś w tym jest.

Brak komentarzy: