Peron pierwszy dworca kolejowego w Łabędach przywitał mnie zaspami, oblodzonym chodnikiem i wiatrem wiejącym przenikliwie wzdłóż szyn tylko po to żeby cierpliwie czekający na spoźniony pociąg ludzie mogli trochę bardziej zmarznąć. Kolejka pędząca od strony Kędzieżyna Koźla sprawiała wrażenie unoszacej się w powietrzu na białej chmurze śniegu wzbijanego pędem powietrza. Zatrzymując się z piskiem syk sprężonego powietrza otwiera drzwi odsłaniając zamyślonych ludzi stojących w przejściu. W momęcie wejscia do ogrzewanego wnętrza kolejki rozpoczynała się ciekawa i niezwykła podróż. Zawsze jak człowiek zaczyna jeździć regularnie koleją lub innym środkiem transportu odkrywa na nowo okolice, które wydawać by się mogło, zna doskonale. Z podróżą z Łabęd do Gliwic nie jest inaczej. Zamarznięta tafla wody w gliwickim centrum logistycznym, samotny wagon mieszkalny na zapomnianej bocznicy, uśpione dźwigi portowe. Elektrociepłownia z zupełnie nowej perspektywy i podwórko kamienicy obok parku Chopina na ulicy Dubois, ktorego nigdy bym nie zobaczył. Efekt ten niestety nie trwa zbyt długo. Odwilż i pierwsze oznaki wiosny przynoszą znudzenie. Obrazy za oknem przestają zaskakiwac i chyba czas i rutyna maczali w tym swoje palce. Mimo wszystko natlok ciekawostek był niezwykły a w końcu przejazd z Gliwic do Łabęd trwa dokładnie 7min.
środa, 17 czerwca 2009
Gliwice-Łabędy-Gliwice
Peron pierwszy dworca kolejowego w Łabędach przywitał mnie zaspami, oblodzonym chodnikiem i wiatrem wiejącym przenikliwie wzdłóż szyn tylko po to żeby cierpliwie czekający na spoźniony pociąg ludzie mogli trochę bardziej zmarznąć. Kolejka pędząca od strony Kędzieżyna Koźla sprawiała wrażenie unoszacej się w powietrzu na białej chmurze śniegu wzbijanego pędem powietrza. Zatrzymując się z piskiem syk sprężonego powietrza otwiera drzwi odsłaniając zamyślonych ludzi stojących w przejściu. W momęcie wejscia do ogrzewanego wnętrza kolejki rozpoczynała się ciekawa i niezwykła podróż. Zawsze jak człowiek zaczyna jeździć regularnie koleją lub innym środkiem transportu odkrywa na nowo okolice, które wydawać by się mogło, zna doskonale. Z podróżą z Łabęd do Gliwic nie jest inaczej. Zamarznięta tafla wody w gliwickim centrum logistycznym, samotny wagon mieszkalny na zapomnianej bocznicy, uśpione dźwigi portowe. Elektrociepłownia z zupełnie nowej perspektywy i podwórko kamienicy obok parku Chopina na ulicy Dubois, ktorego nigdy bym nie zobaczył. Efekt ten niestety nie trwa zbyt długo. Odwilż i pierwsze oznaki wiosny przynoszą znudzenie. Obrazy za oknem przestają zaskakiwac i chyba czas i rutyna maczali w tym swoje palce. Mimo wszystko natlok ciekawostek był niezwykły a w końcu przejazd z Gliwic do Łabęd trwa dokładnie 7min.
sobota, 13 czerwca 2009
Nurkowanie





sobota, 6 czerwca 2009
piątek, 5 czerwca 2009
Kleofas

Jest majestatyczny. Wagony pociągu pasażerskiego przejeżdżają tak blisko, prawie pod samym płotem, ze nie można patrzeć się na niego inaczej jak z wysoko podniesioną głową. Pamiętam, kilka lat temu trochę mnie zauroczył. Na wielkiej ścianie z cegły i blachy widać było rząd małych okienek. W jednym z nich, zdawałoby się nieludzkim, industrialnym otoczeniu, wisiała czysta koronkowa firanka. To był ten szczegół, który mówił mi, że to miejsce jest żywe, że wewnątrz tych niezwykłych konstrukcji są ludzie. Dzisiaj ludzi już nie ma, Kleofas jakby obdarty z wnętrza, czeka na nieuchronny koniec. Cechownia, maszynownia, czy wierze wyciągowe ciągle majestatycznie spoglądają na cala okolice, ale jakby coraz biedniejsze. Gdzieś w myślach szkoda mi trochę, bo zawsze gdy pociąg pędził w stronę Katowic spoglądałem z podziwem na Kleofasa, który wydawał się trwały i niezmienny, od zawsze na swoim miejscu. Jak stary kredens, który niezmiennie od lat stoi w dużym pokoju, i nikomu by przez myśl nie przeszło aby go przestawić choćby o centymetr.
Szczerość

Czas stanie się najlepszym egzaminatorem. Kiedy pojawi się w przyszłości odpowiedź na pytanie czy poza grupką ekspertów i zainteresowanych tematem osób znających historyczny konteksty powstania wydumanych sposobów narracji obrazem, będzie można znaleźć w tych fotografiach coś szczerego. Coś co poprzez historie zawarte na zdjęciach zaprowadzi nas za rękę lata wstecz i nie będzie jednym z wielu bezwartościowych szumów w przestrzeni informacji, o których się szybko zapomina. Fotografia zawsze będzie żyła swoim własnym życiem. Ilu jest oglądających, tyle powstanie interpretacji. W tym wszystkim kryterium szczerości staje się szczególnie istotne. Bo tyle możemy zrobić; w historiach, które chcemy opowiadać możemy być szczerzy.
Fot. Mariusz Forecki
Oszukać czas
wtorek, 2 czerwca 2009
Codzienne

Ludzie siedzący w pociągach zazwyczaj zamykają się w kokonach własnych spraw, literatury, gazet, snu, zamyślenia, przeciąganej rozmowy telefonicznej... Tworzy się delikatna bariera, pole siłowe, od którego odbijają się słowa, swiatło, terkot kol sunących po nierównych szynach a czasem i nawet smród pobliskiej koksowni. Jedynie szybkie "dzień dobry, proszę bilety do kontroli" wprowadza przebudzenie, którego wszyscy się spodziewają choć ci z dłuszym stażem odruchowo tylko sięgaja do kieszeni nadal przebywając w bezpiecznym otoczeniu własnych myśli.