piątek, 5 czerwca 2009

Kleofas










Jest majestatyczny. Wagony pociągu pasażerskiego przejeżdżają tak blisko, prawie pod samym płotem, ze nie można patrzeć się na niego inaczej jak z wysoko podniesioną głową. Pamiętam, kilka lat temu trochę mnie zauroczył. Na wielkiej ścianie z cegły i blachy widać było rząd małych okienek. W jednym z nich, zdawałoby się nieludzkim, industrialnym otoczeniu, wisiała czysta koronkowa firanka. To był ten szczegół, który mówił mi, że to miejsce jest żywe, że wewnątrz tych niezwykłych konstrukcji są ludzie. Dzisiaj ludzi już nie ma, Kleofas jakby obdarty z wnętrza, czeka na nieuchronny koniec. Cechownia, maszynownia, czy wierze wyciągowe ciągle majestatycznie spoglądają na cala okolice, ale jakby coraz biedniejsze. Gdzieś w myślach szkoda mi trochę, bo zawsze gdy pociąg pędził w stronę Katowic spoglądałem z podziwem na Kleofasa, który wydawał się trwały i niezmienny, od zawsze na swoim miejscu. Jak stary kredens, który niezmiennie od lat stoi w dużym pokoju, i nikomu by przez myśl nie przeszło aby go przestawić choćby o centymetr.

Brak komentarzy: